Geoblog.pl    pilipinas    Podróże    Hong Kong + Filipiny    Wreszcie gorące Filipiny
Zwiń mapę
2013
07
lut

Wreszcie gorące Filipiny

 
Filipiny
Filipiny, Clark, Kalibo, Boracay
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11747 km
 
Pobudka o 6 rano i autobusem A21 dojechaliśmy na lotnisko, bo o 9.45 mieliśmy lot Air Asia do Clark na Filipinach. Początkowo planowaliśmy po przylocie do Hong Kongu lecieć od razu do Kota Kinabalu na Borneo, ale Air Asia odwołała nasz powrotny lot i niestety musieliśmy zmienić plany. W miejsce KK wskoczyło Boracay i był to strzał w 10, ale o tym nieco później. Air Asią dolecieliśmy do Clark, małego lotniska z dużymi ambicjami, położonego ok. 2 godzin jazdy od Manili. Po wyjściu z samolotu uderzyła w nas fala gorącego powietrza. W Hong Kongu było ok. 25 stopni, tu ponad 30. Lotnisko położone jest na terenie bazy wojskowej, więc posiada ograniczoną łączność z miastem. Dodatkowo jest na tyle małe, że osoby odlatujące, których odprawa się jeszcze nie rozpoczęła nie są wpuszczane do środka, tylko wystawione są dla nich krzesełka na zewnątrz! Nie wierzyłem własnym oczom, ale tak to właśnie wyglądało. Filipińczycy postanowili też pobić rekord świata w ilości kontroli pasażerów. Dosłownie przechodzi się jedną za drugą, ale wyraźnie widać tu nacisk na ilość, a nie na jakość, bo bez problemu przeniosłem wodę i dezodorant w bagażu podręcznym do samolotu. W międzyczasie pobierane są opłaty wylotowe, które nie są wliczane w cenę biletu (z Clark: 150 PHP loty krajowe, 450 PHP loty międzynarodowe).
O 14.15 siedzieliśmy już w kolejnym samolocie Air Asia, tym razem do Kalibo, skąd już niedaleko do naszego pierwszego celu podróży na Filipinach czyli rajskiej wyspy Boracay, której plaża White Beach uchodzi podobno za jedną z najpiękniejszych na świecie. Lotnisko w Kalibo to najmniejsze lotnisko, na jakim kiedykolwiek lądowaliśmy. W hali przylotów nie ma praktycznie nic. Właściwie to nie ma nawet hali przylotów tylko mała klitka, w której przekrzykują się naganiacze oferujący przejazd na Boracay (bus + ferry za 250-300PHP). Wzięliśmy ten za 250 i busem ruszyliśmy w ponad godzinną podróż do Caticlan, skąd odpływają promy na Boracay. Trasa Kalibo-Caticlan jest przepiękna. Z jednej strony morze, a z drugiej palmy kokosowe i pola ryżowe. Urzekający widok.
Zapadał już zmrok, kiedy dotarliśmy do portu w Caticlan. Kierowca busa dał nam bilety na prom. Oprócz tego musieliśmy opłacić terminal fee 100 PHP i envirnomental fee 75 PHP, które opłacają wszyscy podróżni. Załadowaliśmy się z bagażem na górny pokład promu, toteż mieliśmy lepszy widok niż ci, którzy siedzieli na dole, a poza tym ciepły wiatr delikatnie nas owiewał. Po 15-minutowej przeprawie mogliśmy wreszcie postawić stopy na Boracay. Tricyclem (motor z doczepionym siedzeniem dla pasażerów) za 100 PHP dojechaliśmy do Trafalgar Cottages, gdzie czekał na nas zarezerwowany pokój. Po rozpakowaniu rzeczy ruszyliśmy na White Beach. Było już ciemno, więc koloru wody nie udało nam się zobaczyć. Zobaczyliśmy za to czym żyje White Beach nocą. Bez ogródek mogę powiedzieć, że poczuliśmy się oszołomieni pięknem i atmosferą tego miejsca. Idąc wzdłuż plaży mijaliśmy restaurację za restauracją, ze stolikami wystawionymi na piasku tak miałkim, że zgłębialiśmy w nim swoje stopy popijając lokalne piwo San Miguel pod cudownie oświetlonymi palmami kokosowymi, słuchając muzyki lokalnego grajka, koncertującego kilkanaście metrów dalej. Po prostu bajka.
White Beach jest przepiękna w dzień, ale nocą jest po prostu AMAZING.

http://www.trekearth.com/gallery/Asia/Philippines/Western_Visayas/Aklan/Boracay/photo1265533.htm
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (2)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 18 wpisów18 3 komentarze3 44 zdjęcia44 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
05.02.2013 - 20.02.2013