5-godzinny lot Airbusem A320 mija całkiem przyjemnie. W jego trakcie mamy gorący posiłek, deser i napoje do woli, w tym piwo i wino. Mimo, że lot wykonywany jest samolotem średniego zasięgu (ulubiony model Wizzair) to jednak przestrzeń na nogi jest nieporównywalnie większa niż u węgierskiego przewoźnika, co dla mnie - człowieka wysokiego - stanowi nieoceniony atut.
Doha z okien samolotu nie robi na nas wielkiego wrażenia. Oświetlone wieżowce i drogi nie zmienią faktu, że leży ona na piaskowym pustkowiu i gdyby nie ropa i gaz to pewnie byłaby tam jedynie oaza na pustyni. Samo lotnisko duże i nowoczesne. Kobiety w burkach i mężczyźni w charakterystycznych białych strojach przypominają nam, że wkroczyliśmy na teren obcej cywilizacji.
Cztery godziny szybko mijają i ok. 1 w nocy siedzimy już w Airbusie A330 do Hong Kongu.